Cześć, nazywam się Ula Wujciów, 

 

z wykształcenia jestem pedagogiem. Ukończyłam studia licencjackie o specjalności opieka i profilaktyka niedostosowania społecznego na Uniwersytecie Zielonogórskim.

 

Przez życie zawsze idę z uśmiechem na ustach, często pod prąd. Kocham pisać, bo pisząc zawsze mogłam być w pełni sobą. Uwielbiam jeździć  samochodem. Nie wyobrażam sobie aktualnie życia bez niego. Gotuję. Mistrzynią może nie jestem, ale radzę sobie ‒ rodzina nie narzeka, a nawet często są zadowoleni. Piekę także. Może niezbyt wyszukane te moje wypieki, ale dobre. Nawet tort kilka razy zrobiłam!

 

A przede wszystkim potrafię i lubię słuchać innych. Wierzę, że ludzie są w stanie osiągnąć o wiele więcej niż im się wydaje. Wiem, że tak naprawdę osoby z niepełnosprawnością ruchową mogą być niesamowicie szczęśliwe i żyć pełnią życia.

 

Jestem szczęśliwą żoną, matką ‒ kobietą. Żyję najlepiej jak potrafię, staram się wyciskać z życia, ile się da. Bo mam prawo do szczęścia i rozwoju tak samo jak każdy. 

To, że mi się udało, zapaliło we mnie myśl, że inni tak też mogą! Dlatego chcę aktywnie pomóc tym, którzy pragną żyć podobnie lub lepiej niż ja.

 

Pragnę inspirować i motywować kobiety z niepełnosprawnością ruchową. Z całego serca chcę im pomagać zaakceptować siebie, otworzyć się na miłość, pokonać wstyd, nieśmiałość. Tak, aby każdego dnia budziły się z chęcią do życia, bez potrzeby wiecznego udowadniania czegokolwiek sobie i innym. 

 

PONIEWAŻ pragnę żyć w świecie, w którym wszyscy jesteśmy tak samo traktowani, niezależnie od płci, koloru skóry czy też stopnia niepełnosprawności. W którym nie ma podziałów na tych "lepszych" i "gorszych".

Zwą mnie „niepełnosprawną ruchowo”. Co dokładnie to oznacza? W moim przypadku jest to niedowład prawostronny, tak więc wszystko co znajduje się w prawej połówce mojego ciała, niekoniecznie ze mną współpracuje. Od nogi, poprzez rękę, aż do połowy aparatu gębowego ;-)  W związku z tym moje poruszanie się jest bardzo oryginalne (aczkolwiek Bogu dzięki, że w ogóle jest). Ręka, z racji słabych i przykurczonych mięśni, przypomina wieszaczek na kurtkę, a moja wymowa… no dykcji aktorskiej to ja nie posiadam :D

Szczerze, to wbrew pozorom chyba ten ostatni deficyt przysparza mi najwięcej kłopotów, ponieważ jak ludzie widzą takie dziwadło jak ja ‒ to już wydaję się im straszna, ale gdy jeszcze usłyszą, że niewyraźnie mówię ‒ to wtedy blokują się w kontakcie ze mną i właśnie to często staje się przeszkodą czasami nie do przejścia. 

 

POCZĄTEK HISTORII

Moja niepełnosprawność miała początek w 10 miesiącu życia. Niefortunny wypadek. Błahy, a wręcz śmieszny, ale dość poważny w skutkach. Spadłam z kanapy. Wybrałam sobie chyba najgorszy sposób tego upadku, ponieważ spowodował on uszkodzenie pnia mózgu, a w konsekwencji ‒ powypadkowy niedowład spastyczny prawostronny.

 

PRZEŁOMY ŻYCIOWE

W dzieciństwie największym przełomem było samodzielne chodzenie. Zaczęłam, gdy miałam około 8 lat. Wcześniej chodziłam tylko z kimś za rękę lub przy pomocy chodzika. Ogólnie moje dzieciństwo to ciągła rehabilitacja, operacje oraz... szkoła.

 

Kolejnym momentem zwrotnym (uważam, że najistotniejszym) w moim życiu było poznanie mojego męża. Człowieka, który dostrzegł we mnie pełnowartościowego człowieka, w pełni akceptując mnie dokładnie taką, jaką jestem (tak, u Was kochane też jest to możliwe!)  Później ‒ równie ważnym przełomem było urodzenie dzieci. O tym możesz poczytać na moim blogu tu: https://www.wbrewpozorommama.pl/gdy-niemozliwe-staje-sie-mozliwe/

 

Kiedyś byłam niezwykle zamkniętą w sobie, przestraszoną, nie wierzącą w siebie, do bólu nieśmiałą dziewczyną. Nie akceptowałam siebie. Wstydziłam się. Do dziś poniekąd zmagam się z tym wszystkim. Tego nie da się tak łatwo wyplenić z własnej głowy. Ale na pewno da się nad tym pracować.

 

Dziś jestem osobą bardziej świadomą. Wiem, że życie mamy tylko jedno. Nie wybieramy tego, jacy jesteśmy. Ale to my decydujemy o tym, jak pokierujemy własnym życiem. Od nas zależy, co zrobimy z naszymi słabościami czy ograniczeniami.

 

JESTEM MAMĄ. Mam dwójkę dzieci: synka ‒ 7-letniego Nikodema i córeczkę ‒ 2-letnią Nelę. Uwielbiamy spędzać razem czas, jeść wspólnie śniadanie w niedzielę (najlepiej na słodko!), piec ciasto jogurtowe i pałaszować je potem, co do ostatniego okruszka, a przede wszystkim ‒ kochamy się wygłupiać!

Moja historia

UWIELBIAM ROMANSIDŁA I WŁOSKĄ KUCHNIĘ. Wszelkie makarony, owoce morza! Mniam! No i lubię też książki psychologiczne oraz obyczajowe. “Alchemika”, "Nad brzegiem rzeki Piedry usiadłam i płakałam" Paulo Coelho… Jestem fanką twórczości Guillaume Musso, przeczytałam większość jego książek.

 

Filmy! No cóż, tu również mam słabość do romansideł, ale lubię też filmy fantasy oraz komedie. Jednymi z piękniejszych filmów są dla mnie : "Nietykalni", "Pamiętnik", "Forest Gump", "Pretty woman", "Cudowny chłopak".

 

Muzyka! Od lat ubóstwiam nieziemski głos Sławka Uniatowskiego ‒ byłam już kilkakrotnie na jego koncertach. Po za tym zdecydowanie: Frank Sinatra, Aretha Franklin, Barry White, Paweł Domagała, Kamil Bednarek oraz Louis Armstrong. 

 

ENERGIĄ NAPEŁNIAJĄ MNIE: muzyka... najlepiej puszczona głośno, na cały dom! Wspaniała miłość mojego męża. No i kochane zwierzaki. Mamy pieska, beagla’a, który wabi się Maggie. A niedawno kupiliśmy dwie słodkie świnki morskie ‒ George'a i Jerry'ego! 

 

MOJA CODZIENNOŚĆ. Wstaję rano, przygotowuję śniadanie dla rodziny. Odprawiam syna do szkoły. Mąż go zawozi i sam jedzie do pracy. Zostaję w domu z córką. Bawimy się albo idziemy na dwór. Kiedy mała drzemie w ciągu dnia, to ja w tym czasie mam około dwóch godzin dla siebie. Zazwyczaj wtedy wykonuję rzeczy, których przy niej nie jestem w stanie ‒ czyli np. pranie, sprzątanie oraz przygotowuję obiad. Staram się chociaż chwilę posiedzieć z gorącą kawą i popisać lub poczytać. W zależności od tego, o której kończy lekcje syn, to czasem po niego jadę. Bywa też, że wraca z mężem. Jemy obiad, odpoczywamy, rozmawiamy. Potem zajęcia, odrabianie lekcji. Przy dzieciach zawsze jest co robić. Wieczorem, jak dzieci już śpią, mamy z mężem upragniony czas wolny. Zazwyczaj wtedy siadamy na kanapie, przytulamy się i oglądamy luźny film, rozmawiamy. Potem czas na sen.

RADOŚĆ. Największym źródłem radości jest dla mnie moja rodzina. Mąż i moje kochane dwa łobuzy. Nie sposób tego opisać. Sama świadomość ich istnienia jest dla mnie morzem radości. To oni, to ich bliskość, ich miłość czyni mnie prawdziwą szczęściarą. Owszem, czasem są także źródłem zupełnie innych emocji, ale bez tego byłoby zbyt nudno.

 

Kocham uszczęśliwiać innych. To także jedno z większych źródeł mojej radości. Kiedy wiem, że dzięki mnie ktoś się uśmiechnął ‒ przepełnia mnie ogrom satysfakcji. Na pewno potężną dawkę szczęścia daje mi poczucie bycia potrzebną. Oraz to, gdy mi się coś uda. A przede wszystkim ‒ kiedy uda mi się osiągnąć coś  samodzielnie. 

 

Zrób pierwszy krok i skorzystaj z mojego WSPARCIA MAILOWEGO.

 

Nauczę Cię akceptacji i nowego nastawienia do siebie.

 

Wyposażę Cię w umiejętności, dzięki którym zaczniesz żyć tak, jak Ty tego chcesz. Bez blokad narzuconych przez wygląd czy niepełnosprawność.

 

Wesprę Cię przez maila. Napisz do mnie: ula@takajakty.pl

ZOBACZ JAK POMAGAM

WITAJ U ULI WUJCIÓW

BLOG

KONTAKT

FACEBOOK

POZNAJMY SIĘ

JAK POMAGAM

MENU
Copywright 2020 | Ula Wujciów
Designed by Loobinoo

Polityka prywatności